Amer był dobry (pluję
sobie w brodę, że tak długo zwlekałem z jego obejrzeniem), ale
nowy film Hélène Cattet, Bruno Forzaniego chyba stawia poprzeczkę
jeszcze wyżej. Ich pełnometrażowy debiut to ekstrakt z giallo
(zwłaszcza tego spod znaku Dario Argento), odarty ze wszystkiego co w
odczuciu jego twórców (nie do końca przeze mnie podzielanym) było
w obrębie gatunku mniej wartościowe, a więc przede wszystkim
z zawiłej intrygi i dialogów pomagających za nią podążać.
Ostała się charakterystyczna ikonografia, czyli błyszczące ostrza
brzytew i noży, czarne kapelusze i skórzane rękawice; splecione z
demonicznie pojmowaną seksualnością szaleństwo (Freud ociosany
siekierą), kipiące pod powierzchnią fabuły (czyli niezbyt
głęboko, bo powierzchnia ta jest w Amer niemalże przeźroczysta);
muzyka (numery od takich kozaków jak Ennio Moricone albo Bruno
Nicolai) i przede wszystkim forma ze wszystkimi zoom-inami i
zoom-outami, jazdami, absurdalnymi zbliżeniami na gałki oczne,
ekstremalnie udziwnionymi kątami ustawienia kamery i feerią
jaskrawych barw. Tutaj to, co w klasycznym giallo urozmaicało
spektakl i pozwalało dać upust "artystycznym" zapędom
reżyserów, stanowi podstawę całego filmu. Przez 1.5h jesteśmy
więc zmuszeni przeżywać istną orgię zmysłów. Początkowo trudno
opanować podziw, później jednak (jak dla mnie mniej więcej wtedy,
gdy kończy się dość długi prolog czy też pierwsza z trzech
części, na jakie podzielony jest film) widowisko staje się nieco
nużące, a formalne rozwiązania coraz bardziej wtórne. Mimo to
bawiłem się doskonale i doceniam eksperyment.
The Strange Color of
Your Body's Tears (tytuł może dumnie prezentować się w szeregu
innych szalonych nazw dzieł klasyków gatunku) nie zbacza ze ścieżki
utartej przez poprzednika, ale wprowadza kilka zmian. Po pierwsze i
najważniejsze nieco wzrasta znaczenie samej intrygi. Pada tu
znacznie więcej słów, a bohaterowie, jeśli coś robią to raczej
po to, aby rozwiązać zagadkę, kiedy w Amer odnosiło się
wrażenie, że protagonistka łazi z miejsca na miejsce, żeby ładnie
falowała jej sukienka (oczywiście nieco przesadzam). Akcja filmu
rozgrywa się w secesyjnej kamienicy, do której wraca główny
bohater po podróży służbowej. W swoim mieszkaniu nie zastaje żony
i zaczyna jej poszukiwania. Jak się okaże, podążając za tropami
nie będzie musiał wychodzić poza obręb kryjącego tajemnice i
zamieszkanego przez ekscentrycznych lokatorów budynku. Nie da się
jednak powiedzieć, żeby stopniowe odkrywanie przez niego rozwiązania przypominało dochodzenie po nitce do kłębka. Historia opowiadana jest
bowiem w sposób skrajnie chaotyczny, główny wątek miesza się z
anegdotami i retrospekcjami przytaczanymi przez postaci drugoplanowe,
nie jesteśmy w stanie ocenić na pewno co jest jawą, a co snem albo
gdzie kończą się alkoholowe/narkotykowe zwidy, a gdzie zaczyna
rzeczywistość. The Strange Color of Your Body's Tears to surrealistyczno-psychodeliczna jazda bez trzymanki, która wymusza na
widzu absolutne skupienie uwagi, jeśli ten chce utrzymać chociażby
minimalne panowanie nad serwowanym materiałem. Nie ma co się przy
tym doszukiwać w nim jakiejś większej głębi albo ukrytych
sensów. Są one godnie zastąpione przez masę wgniatających w
fotel audiowizualnych rozwiązań, klimat i wylewającą się z
ekranu twórczą energię pary reżyserów - tym razem ukierunkowaną
nawet lepiej niż poprzednio.
Must see dla fanów giallo
i pokręconego kina, którzy nie boją się zmęczyć oczu i lekko
unurzać w kiczu.
orgia zmysłow mnie przekonuje!
OdpowiedzUsuń